Zawadka – Turbacz

Plan zakładał weekend w Zawadce Rymanowskiej przedłużony o wypad w Bieszczady. Niestety życie plany zweryfikowało, piątkowe ocieplenie i nocny mróz zeszreniło śnieg i zamiast puchu była walka. Ale grunt to ruszyć nogę 🙂

Z Zawadki można poczłapać żółtym szlakiem na Cergową, której legendarna północna ściana stanowiła gwóźdź programu dla tego rejonu działania. Po niezbyt łatwym poranku zebraliśmy się wraz z grupą wsparcia piechoty i poczłapaliśmy drogą w górę. Śnieg twardy, zmiękły a potem przemrożony – po puchu ani śladu 😦 Nic to, spojrzeliśmy w dół ze szczytu, rzeczywiście stromo. Ale za to las rzadki, będzie fajnie 🙂

Pojechał Andy, pojechał Groszek, ja pojechałem i Gargamel pojechał. Tutaj już kompletnie zabetonowane, można szurając obsuwać się w dół albo obskokami skręcać. W końcu Groszek stracił nartę, więc zjechaliśmy do niej i z powrotem na górę. Może jednak po południowej stronie? A tam chyba jeszcze gorzej, bo słabiej złapany i skorupa łamię się przy skręcie. Bardzo edukujące zjazdy to były. Poniżej parę obrazków z podejścia 🙂

Równie ponure doniesienia z Bieszczad kazały zmienić plany na niedzielę i poniedziałek, już jadąc autem na zachód zdecydowaliśmy się uderzyć na Turbacz. Zupa czosnkowa stanowiła poważny argument 🙂 Po solidnym obiedzie porzuciliśmy auto w Kowańcu i poczłapaliśmy żółtym szlakiem do góry. W poniedziałek rano ruszyliśmy ku wypatrzonej linii zjazdu, ze szczytu na zachód, w stronę doliny Lepietnicy.

Pogoda „wystarczająca”, śnieg między co gęstszymi drzewami super, ale tam gdzie jest rzadziej niestety również szreniowaty 😦 A teren piękny – polanki, las rzadki, nachylenie idealne. Tylko co robić, skoro skręty w bardziej otwarty terenie grożą glebą? Po nierównej walce w korycie potoku decydujemy się na uzbrojenie w foki i odwrót.

Docieramy na szczyt na azymut, później już tylko drugie śniadanie w schronisku i bardzo wesoły zjazd zielonym szlakiem. Sam szlak wydeptany na beton, szybki, zaś „pobocza” z różnym śniegiem. W sumie tam gdzie można uciec na bok, aby nie stanowić zagrożenia dla pieszych, można całkiem fajnie pośmigać. Pozostaje jeszcze podreptać z buta po auto i można już udać się na zasłużony odpoczynek do pracy 🙂 Na koniec utwór „FFL” niejakiego Alfreda Nowaka, czyli posklejane obrazki z Rysianki, Chocza, Pilska i przedmiotowego wyjazdu:

Dodaj komentarz

search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close